poniedziałek, 18 maja 2009

Popaprany poniedzialek

Przyjechalam do pracy normalnie na 9, ale nie ma ''Halinki'' bo na urlop 2 tygodniowy pojechala, wiec sama siedze na recepcji...

Ber zawiozla mnie na 14 do szpitala, bo mezu memu sie nie udalo...
z y c i e !!!

A w szpitalu po tak dlugim czekaniu, wreszcie wzieli mnie do sali i przez pomylke chcieli kolonoskopie zrobic zamiast gastroskopii - no halo! Jak tak mozna sie pomylic!
Ja sie pytam, po jaka cholere mam sie od pasa w dol rozebrac, skoro ja mam miec kamerke przez gardlo do zoladka wkladana? No po co? po co?

Skapneli sie, przyszedl moj profesor i zczail ze to pomylka i przestawili lozko, no i sie zaczelo - masakra nic przyjemnego! Balam sie ale ja to juz taka panikara jestem, dalo jakos rade. Wzial 3 wycinki jakies z tego co widzialam i sie okaze czy to rakowe, czy co...na razie staram sie nie panikowac!

Tymczasem jestem juz w pracy, zjadlam goracy kubek, kuleczke rafaello i 2 zelki.

Nie palilam i pewnie juz palic nie bede:) Oby - sama za siebie trzymam kciuki!
Jutro rano jade do szpitala odebrac 24h monitor cisnienia - zobaczymy co mi to wykarze!

Tymczasem....niebawem do domu, a tam trzeba bedzie landlordowi powiedziec, ze juz na bank sie wyprowadzamy i trzeba bedzie powalczyc o depozyt cos czuje, ale zobaczymy, moze nam da wiecej niz przypuszczamy.

No i w Dzien Mamy na nowa chatke sie przeprowadzamy, juz sie nie moge doczekac, ale troche mnie przeraza ta przeprowadzka, smutno mi normalnie...powodem jest to, ze ta nasza chatka co w niej teraz mieszkamy juz sie konczy...czyli jakis rozdzial za nami, taki dosc istotny, bo wiele sie w tym domu wydarzylo! Ach te nieuniknine zmiany...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz