poniedziałek, 21 grudnia 2009

Ida swieta...

Drepcza swieta i nie da sie tego faktu ukryc!

Nie wiem tylko co okazuje sie miec najwiekszy sens dla ludzi w tych czasach, czy nie zatracilismy sie troche w pogoni za najslodszymi pomaranczami, slonymi sledziami w polskich sklepach(w przypadku tych co na obczyznie) i kapuscie kiszonej najlepiej w woreczku bo ponoc smaczniejsza...

A gdzie sie podzial czas zadumy, wypoczynku w gronie najblizszych, gdzie prawdziwa radosc z narodzin malego Jezuska?

Ludzie podatni sa modzie i temu co na teraz na czasie, niestety chcac nie chcac wszyscy lapiemy sie w na tym, ze poddajemy sie ''prawu wiekszosci'', ''ideologii tlumu''(jakkolwiek by tego nie nazwal), nawet jesli tego probujemy uniknac za wszelka cene.

U nas w domu, choinka juz dawno w kacie swieci - tlumacze sobie, ze tak wczesnie ze wzgledu na Matylde, co by miala radosc ze swiatelek, ale prawda jest taka, ze my sami chcielismy jak najszybciej poczuc klimat swiat...w naszym przypadku jest to spowodowane tesknota za rodzina i swietami takimi jak za dzieciaka...problem jest tego typu, ze nie wiem czy to wszystko jest dobre dla Duski, czy nie powinna sie uczyc, ze choinke wg tradycji ubiera sie w Wigilie rano...
Cala masa pytan sie rodzi, ale bede robic tak jak mi intuicja podpowiada.

A choinke mamy piekna...wisza na niej pierniki i slodkosci...swieca zlote swiatelka i blyszcza sie zloto-kolorowe babki....ona sama pachnie tak, ze nie da sie obok przejsc bez wzruszenia...

W miseczce, pod pierzynka z lukru spoczywaja ''caluski'' - nie ma ich wiele, bo polowa wyjedzona :) Groch z kapusta stoi w garnku na dworzu, bo tam najchlodniej, a ja sie modle w duchu, zeby jakies koty nie pozywily sie nasza pierwsza potrawa wigilijna...

W menu bedzie ich wiecej - na pewno 12, tradycyjnie, ale nie chcialo by mi sie jeszcze raz gotowac kapusty z grochem...

Prezenty, ktore nawet jesli tylko skromne to i tak rujnuja budzet, ale tak to juz jest.
Za rok chyba zrobie prezenty wlasnorecznie, jakies ladne swieczki, zakladki do ksiazek...a nie swiecidelka ze sklepu...moze wtedy prezenty beda bardziej cenne a nie kolejna bluzka do spoczecia na dnie szafy, albo co gorsza ciuchy ktore chcialo przy pierwszej okazji zwrocic do sklepu:)

Ach...zebym nie zapomniala - pozdrawiam serdecznie Eve, wierzac, ze znajdziemy czas na to by pogadac nawet jesli to bedzie jedynie rozmowa przez gg :) Pogodnych swiat dla Ciebie i rodziny:)

Postaram sie jeszcze odezwac przezd Wigilia, ale nie wiadomo jak bedzie bo nie wiem gdzie rece wlozyc tyle pracy...

Wszystkim czytajacym juz w tym miejscu i tak na wszelki wypadek zycze- swiatecznie wygladajacego stolu, pogodnych nastrojow, duzo radosci z czasu spedzonego razem z bliskimi oraz tego o czym marzycie...

Hej koleda koleda....

wtorek, 24 listopada 2009

Raw food


Nie ma jeszcze duzo materialow po polsku o surowej kuchni, ale zainspirowal mnie wczorajszy program w Galileo zdaje sie - jestem oczarowana i jesli juz bede na tyle oczytana i nauczona mam nadzieje przejde na ta diete.

A marzeniem byloby otworzyc takie miejsce, w ktorym mozna by bylo poczytac, porozmawiac i zjesc zdrowo....na pewno wege a moze jesli odwagi by starczylo taka raw food knajpka? Hmm...

Musze zdobyc wiecej informacji, oczytac sie....ale jestem zainspirowana!
Fajnie :)





poniedziałek, 23 listopada 2009

Kilka takich

Tyle sie ostatnio dzialo a jednak u nas nic, centrum Cork pozazdroscilo Wenecji i na chwile zachlysnelo sie woda:) Zywioly nas ekscytuja i zawstydzaja swoim pieknem ale tylko kiedy sa w pewien sposob kontrolowane, bo kiedy wydostaja sie poza ramy zaczyna sie kleska, strach i bezradnosc wyciagajaca bezsilne rece az do ziemi!

Ciemno za oknem kiedy otwieram rano oczy, nim skoncze prace ponownie cimno, w ciagu dnia wcale nie jasniej ze wzgledu na wiecznie panujace szarugi - latwo wpasc w depresje!
Ale nie jest sztuka - sie dolowac, sztuka jest utrzymac sie na powierzchni czarnych mysli.

Wlasnie sie zastanawiam co dzis na kolacje zjemy - moze fasolke szparagowa z bulka tarta i do tego pieczywo czosnkowe - hmm...
Musze tym moim zrobic mielone, bo mieso kupione czeka w lodowce, normalnie szok, zebym ja sie babrala w miesie, biednym ktore kiedys tam sobie skakalo po lakach - gdyby nie Matylda sami by sobie robili!!!
Swoja droga to niezla sztuka, ze ja gotuje im te miecha bez probowania:)

Juz 17, jestem po pysznym slodziutkim cappucino - normalnie juz kawy przeciez nie pije, ale tak mnie jakos ochota naszla :)

Dziwny jest ten swiat!

Wczoraj sobie paznokcie zrobilam, a co mam teraz francuzki manikiur(jakkolwiek sie to pisze) troche krzywo, bo sama sobie robilam ale najgorzej nie jest.

I tyle takich tam o...

piątek, 13 listopada 2009

Juz niedlugo...

Juz wkrotce swieta, ale jakos juz mnie dzis naszlo na Trans-Siberian Orchestra ,,Christmas in Darajewo'' , zawsze co roku w okresie swiat slucham sobie tego kawalka - jakos mnie tak rozwala, zreszta sami posluchajcie, obejrzyjcie...

czwartek, 12 listopada 2009

Bansky urban legend

A teraz znowu cos innego...koles jest niezly, nikt nie wie jak wyglada ale jego prace maja Angelina Jolie i Brad Pitt, Kate Moss czy Jude Law...hmm...prace te sa na serio niezle no i co wazniejsze maja jakies przslanie...polecam!!

środa, 11 listopada 2009

Nastroje


Musze o czyms napisac...

Wczoraj wieczorem bylam na mszy pomodlic sie w intencji malego Remika i musze przyznac, ze bylo to jedno z piekniejszych i wzruszajacych nabozenstw na jakich bylam. Nie wiem czym to wytlumaczyc, ale juz sam spiew choru, sprawial, ze lzy same do oczu naplywaly, poza tym przyciemnione swiatla, i potem...te swiece...rozwalilo mnie to totalnie!!!
Kazdy wchodzac do Kosciola, otrzymywal swiece, niebieska lub czerwona.
Przyszedl moment, kiedy to bliscy 39 zmarlych w intencji ktorych msza sie odbywala, po wyczytaniu imienia im bliskiego podchodzili do oltarza z biala swieczka, a potem cala reszta robila to samo ze swoimi czerwonymi i niebieskimi....wszystko to w brzmieniach organow, gitary i pieknych glosow choralnych....

Wielu plakalo...
Bylam pod wielkim wrazeniem! Nadal zreszta jestem - wyciszylam sie, zapomnialam juz jak w Kosciele moze byc dobrze - koniecznie zabieram Matylde na msze w niedziele!

Przyjechalysmy do domu z tej mszy, bo bylam z Edzia, wchodzimy po cichu, zeby nie obudzic Matyldy, a tu dziecko moje kochane wybiega mi do przedpokoju na przywitanie...no nie spala jeszcze malpka! :-)
Myslalam, ze skoro msza sie przeciagnela i trwala 1h10min to znaczy, ze mloda juz dawno w objeciach Morfeusza bedzie, ale nie...ona ogladala z tatusiem CBeebies :-)

Kochany urwis!

Dzis juz zamieszcam kilka zdjec, bo ostatnio mam jakies takie zastoje...

Prawie zapomnailam, ostatnio w sobote Matylda poznala co to farby - ale miala frajde, ze moze tak sie pobrudzic i na kartce takie ladne bazgroly (wspolczesna sztuka) wychodza! Stworzyla 4 prawdziwe dziela, teraz tylko ramki i na sciane:) Jedno juz wisi u mnie w pracy:)

wtorek, 3 listopada 2009

Ja juz nie wiem...


Co za pogoda, raz slonce raz deszcz mgla wiatr...tak ma wygladac jesien? Ale mi brakuje pieknej polskiej jesieni...kasztanow w parku, szelestu lisci pod nogami - poki co mam przesadna ilosc tecz, przez co traca na waznosci bo robia sie takie pospolite...

Pamietam jak za dzieciaka, radowalam sie gdy kolorowe paski ozdabialy niebo, szalenstwo wtedy bylo - takie to piekne....

Halloween minelo, spontanicznie zalatwione ''cukierek albo psikus'' przez Tate i Ciocie, bo mama sie rozkleila, ze dupy dala i nie byla w stanie opanowac lez. Nigdy wczesniej nie wzruszalam sie tak czesto jak teraz, no przeciez ja sie poplakalam jak zobaczylam poprzebierane dzieci w pogoni za slodyczami i ich rodzicow, ktorzy obserwowaly poczynania dzieciakow z chodnikow. Chaty przystrojone, a my sobie tlumaczylismy, ze Matylda za mloda jeszcze na takie swieto a potem jak te dzieci przychodzily i ona miala taka frajde jak im slodycze dawala...
Wiec ostatecznie udalo nam sie tez do kilka domow zapukac - i byla jakas tam satysfakcja, Matylda tez poznala cos nowego:) Fajnie bylo:)

Tymczasem w pracy sie marnuje, a raczej marnuje moj cenny czas, bo nie ma az tyle do roboty i siedze...moze mnie tez zwolnia jak Kasia z recepcji?

Byloby to jakies rozwiazanie...

Dzis bede gotowac zupe brokulowa na jutro juz:) A na drugie nie wiem jeszcze!


czwartek, 29 października 2009

Nowa ja czyli love and peace:)

Zero stresowania sie niepotrzebnymi glupotami, swiat jest piekny swiat jest cool, nawet pogoda za oknem mnie nie denerwuje, bo przeciez juz wkrotce przeminie!

Wlasnie sobie zrobilam pyszna zielona herbate - siedze w pracy, za oknem staly widok i pomimo iz jest on taki sam, nie denerwuje mnie zgodnie z zasada love and peace:)

Wczoraj bylam na basenie, ale super sie dzis czuje! Godzina w wodzie odprezyla mnie na maksa, zmeczyla, ale w taki pozytywny sposob...cala negatywna energia utopila sie gdzies w filtrach na dnie!

Polecam wszystkim, ja sama sprobuje tak wygospodarowac czas i pieniadze, zeby chodzic raz w tygodniu! Malo tego chyba najwyzszy czas zaczac cos cwiczyc, moze biegac - przeciez bieganie zawsze lubilam. Doszlam do wniosku, ze nie ubywa mi lat i jesli mam sie za siebie wziasc to do 30 bo potem pewnie juz mi sie nie bedzie chcialo tak samo mocno jak teraz! Chociaz mowia, ze na to nigdy nie jest za pozno!

Ogolnie jakas taka sielanka zapanowala po kilku burzach, czasem gradobiciach, raz nawet koniec swiata widzialam, ale ogolnie teraz jest love and peace - a to chyba fajne jest. Bo nie ma czlowieka bardziej szczesliwego niz taki, ktory jest spokojny...taki zwyczajnie spokojny...ja wciaz do tego stanu zmierzam - przyjdzie taka chwila, kiedy zdrowie bedzie zdrowe, Matylda nadal wspaniala, maz ten sam bo przeciez innego nie wyobrazam sobie miec, finanse ok a ja usiade sobie na kanapie i poczuje spokoj na calym ciele, nie bedzie nieprzyjemnego scisku miesni, ze cos tam jest do zrobienia i ze nad czyms trzeba myslec i o cos sie martwic...bedzie taka przyjemna cisza, czekam na ten moment i wiem, ze jest w drodze!

Czuje, ze swieta sie zblizaja...niech sie pospiesza, bo nie moge sie doczekac robienia dekoracji swiatecznych z Matyldula:) I koledy bedziemy spiewac...

D o r o s l e j e . . . takie sa moje ostatnie przeczucia, nie wiem kiedy stalam sie tak bardzo dorosla, jeszcze niedawno myslalam o sobie jak o dziewczynie, a teraz zaczynam widziec postac kobiety, ktora robi zakupy w sklepie, zeby obiad ugotowac, albo gazetke z naklejkami dla corki wybiera...na cale szczescie mam jeszcze przeblyski szalenstwa, bo bez tego mozna by zwariowac!

No nic - jak zwykle pozdrawiam wiernych czytaczy dzis bez muzyki, dzis bez zdjec...hej hej hej :))

środa, 14 października 2009

20 miesiecy

Dziś Matylda nasza Kochana kończy 20 miesięcy - szok! kiedy to się stało? Ja wiedziałam, ze dzieci szybko rosną, ale żeby aż tak!

Kilka zdjęć z 13 października.

Duska - piosenka specjalnie dla Ciebie od mamusi i tatusia:)

BARDZO CIE KOCHAMY!!!!!!!!

wtorek, 13 października 2009

Hey...

No i jak tu sie nie wkurzyc, kiedy napisalam cos tam juz i nawet zdjecia pododawalam a tu mi wszystko zniknelo co za lipa!

Teraz tak tylko w skrocie - jestesmy juz na nowej chacie, ale nawet serwis pana od gazu mnie nie uspokoil i nadal przerazaja mnie dzwieki jakie wydaje nasz junkers! Na wspomneinie dzisiejszego warkniecia mam dreszcze i wcale nie sa to fajne emocje! Juz mam stresa bo pojedziemy do domu i trzeba bedzie podgrzac chate - bo zimno! Co ja biedna zrobie, moze wyjde na spacer?

Zamiescilam troche nowych zdjec w 2 albumach: pierwszym i drugim.

Ach....no i jeszcze Hey....

czwartek, 1 października 2009

Piosenka kobieca

Juz kiedys zabieralam sie za Jasne blekitne okna, ale jakos nie moglam skonczyc, ale ostatnio na dwojce lecial film i obejrzalam, teraz wiem, ze do ksiazki wroce!

A tu niesamowita piosenka...wszystkim przyjaciolom - szanujmy sie!!!

wtorek, 29 września 2009

środa, 26 sierpnia 2009

CUH

Duzo sie dzialo ostatnimi czasy...wiec nie pisalam juz dlugo, sierpien sie juz prawie konczy...co sie stalo z wakacjami??
Duzo przejsc za nami, najpierw Michal spuchl...bo wzial jakas nieznana tabletke na bol glowy od kumpeli z pracy :( Okazalo sie, ze jest uczulony, reakcja nastapila bardzo szybko, biednego takiego ze spuchnieta twarza ale przede wszystkim oczami, rekami calymi czerwonymi i tez nabrzmialymi zawiozlam do szpitala na pogotowie. Tam Misiek zemdlal wiec niewiele pamieta, wzieli go na wozku, dali kroplowke, jakies leki dozylnio i bidula musial zostac na noc w szpitalu...
Dom pusty bez Niego, ale zycie szykuje nam mase roznych niespodzianek, niekoniecznie pozytywnych!
Misiula wrocil do domu w piatek, ale wiekszosc czasu spal, bo zmeczony pewnie glownie pobytem w szpitalu. Zostal w domu az do wtorku, ja tez wzielam poniedzialek wolne, zeby spedzic troche czasu z rodzina, razem, bo przeciez tak fajnie!

W niedziele Duske osa uzadlila w dlon. Michal nawet widzial ta ose, chcial ja strzepnac z Matyldowej dloni, ale ta wtedy ja scisnela z osa w srodku, dzielny tata wyssal jad na tyle na ile sie dalo. Bidulek nasz kochany plakala i plakala - po konfrontacji telefoncznej z babcia Jagoda, nasmarowalismy jej dlon octem co mialo pomoc.
Jednak dlon podejrzanie opuchnieta, a ze jeszcze nawet nie zapomnielismy o przygodzie Michala, postanowilismy pojechac do szpitala, zeby sie dowiedziec czy oby Duska nie jest uczulona na jad - nie jest! Pigula nam powiedziala, ale na lekarza juz nie czekalismy.
Jakto mlodzi rodzice, panikujemy przy byle powodzie, poza tym bedac na obczyznie daleko nam do babcinych rad, wiec musimy sobie jakos radzic...

Ach....

Tak nam uplynal ostatni tydzien.

Pogoda rowniez plata figle, bo w ciagu dnia potrafi sie zmieniac co godzine, co nie sprzyja najlepszemu samopoczuciu, niestety...

W pracy sie dzieje, czasem urwanie glowy, glownie z wyreczaniem Hogaty z jej obowiazkow - ale kwestia czasu mysle i moze jakas zmiana, jakby sie udalo...zobaczymy!

Mam kilka fotek nowych, a przegladajac ostatnio stare filmiki znalazlam film z Dnia Kobiet, Matylda tam jeszcze nie potrafila chodzic, ale wie jak okazywac radosc z otrzymanego kwiatka:)

Dzien Kobiet 2009 from kasiablin on Vimeo.


Pozdrawiam wszystkich czytelnikow hej hej hej :)

piątek, 7 sierpnia 2009

Gory i las

W niedziele 2 sierpnia pojechalismy sobie na spacer w gory. Pogoda byla do bani, ale nie dla nas straszne deszcze...
Duska w zywiole, obiadek w samochodzie i gotowa do walki:)
Pawel z Martyna poszli na sam szczyt a nasza trojeczke, wolnym tempem pod gore w miare mozliwosci...calkiem wysoko nam sie udalo dojsc, ale pogoda sie pogorszyla, wiec nei na sam wierzcholek.
Innym razem. Zabawa byla super, Duske pogryzlo kilka muszek, starla kolano, ale i tak wrocila szczesliwa! I przeziebiona, ale to nieuniknione.

Kilka zdjec z wyprawy i filmiki nizej:)

Dzis dostalismy paczki od obu babc i dziadka i cioci - zmowili sie czy co?
Serdecznie dziekujemy za dary - jak zwykle przyjete z wielkim entuzjazmem:)

Pozdrawiamy wszystkich wiernych czytaczy, czyli pewnie nasze rodziny:)

Dusia i tanczy do dwoch kucharzy from kasiablin on Vimeo.


Duska tanczy do muzyki z Dobranocnego Ogrodu from kasiablin on Vimeo.


W gorach... from kasiablin on Vimeo.


Wspinaczka Duski:) from kasiablin on Vimeo.

poniedziałek, 27 lipca 2009

29



25 lipca mialam urodziny, obicalam sobie, ze dla beki zamieszcze kawalek Blendersow, ale z braku czasu, dodaje go dopiero teraz.


Remontowalismy pokoj Matyldy, wreszcie...

W pracy to samo. W domu to samo.

Ach...troche fajnej muzy, z dobrego filmu - Vicky Cristina Barcelona!

wtorek, 21 lipca 2009

Wege - Blinki

W sobote oficjalnie stalismy sie wegetarianami. Ja wlasciwie juz w piatek, ale oficjalna data to 18 lipca 2009. Na razie idzie nam super, bardzo ciesze bo chcialam juz wczesniej, ale jakos nie bylo sposobnosci, az wreszcie postanowione i w zycie wcielone!
Na razie super, czujemy sie duzo lepiej, jemy mase warzyw i owocow, pijemy soki.

Zobacze jak wyniki Matyldy za jakis czas, zeby ocenic czy sprzyja jej dieta wege.

Poza tym zbliza sie weekend. Mamy z Miskiem wolne od piatku do niedzieli, nastepny tydzien podobnie. W ten weekend postanowilismy pomalowac pokoj Duski, bo potrzebuje renowacji:)
Pomysl juz mam w glowie teraz tylko, zeby wszystko nam ladnie wyszlo.
Wreszcie chcialo by sie rzec :)

Patrze za okno i pogoda mnie rozwala, zimno, wietrznie...a wczoraj bylo tak ladnie...no coz przeciez jestesmy w Irlandii!

poniedziałek, 6 lipca 2009

Prawie nic

- Powiedz mi, ile wazy platek sniegu? - zapytala sikorka bogatka golebia.
- Prawie nic - powiedzial golab.
Bogatka opowiedziala wowczas golebiowi taka historie:
- Odpoczywalam kiedys na galezi sosny, gdy zaczal padac snieg. To nie byla wcale zamiec, nie, padal tylko snieg lekki, lekki jak sen. Poniewaz nie mialam nic lepszego do zrobienia, zaczelam liczyc platki, ktore spadaly na moja galaz.
Spadlo ich 3.751.952.
Gdy wolniutko i cichutko spadal 3.751.953 platek, takie prawie nic, jak to nazwales - galaz zalamala sie...
Powiedziawszy to, sikorka bogatka odleciala.
Golab, autorytet w zakresie pokoju z epoki Noego, przez chwile zastanowil sie a potem powiedzial:
- A moze brakuje tylko jednej osoby, by caly swiat zanurzyl sie w pokoju?

Tego sobie i wszystkim zycze owego pokoju....

środa, 1 lipca 2009

Po dlugiej przerwie

Postanowilam wreszcie cos znowu napisac, bo tak sie ostatnio rozleniwilam...poza tym troszke symulowalam i tydzien''chorowalam'' dzieki temu moglam troche odpoczac i z moimi pobyc.
Dusia ma nowa opiekunke, na razie dziewczyny sie do siebie przyzwyczajaja, ale dobrze jest!
Ciocia Martyna daje rade, Duska sie nie skarzy ;-))

Troche nowych zdjec i filmow rowniez pododawalam, wiec zainteresowanych zapraszam.

Obiecalam tez pozdrowic i pozdrawiam pania Agnieszke Kuzniar z domu Kostro :)
mam nadzieje, ze dolecieliscie zdrowi i jestescie szczesliwi w kraju!

Buziaki, wiecej juz niedlugo...

czwartek, 11 czerwca 2009

Cos na skolatane serce

Kolejny piekny dzien, slonko swieci, chmurek nie tak duzo - cudnie.

Z rana bylam u kardiologa, cisnienie ok, ale wspomnialam mu o tych moich palpitacjach serca i postanowil to sprawdzic, gdyby nie to juz by mnie dzis wypisal. Zrobia mi Holtera i okaze sie czy to arytmia czy moze jakas nerwica. Stawiam na nerwice biorac pod uwage wszystko to co sie wydarzylo w ciagu ostatnich 2 lat:) Ale dam jakos rade! Teraz tylko czekam na monitor.

Wczoraj testowalismy z Miskiem maly podreczny aparacik - rezultaty tutaj :)
Duska jak zwykle pozuje, jak zwykle urocza, ale przeciez to tylko subiektywna ocena:)
Teraz czekam na lunch, pojedziemy do domu, Michal mnie przywiezie a sam pojedzie z Matylda na plac zabaw - zeby sie troche z dziecmi pobawila:)

Tymczasem...moze cos na skolatane serce...zawsze pomaga na moje:)

Duska w pianie from kasiablin on Vimeo.

poniedziałek, 8 czerwca 2009

O tym jak to by sie przydal extreme home makeover

Co sie jeszcze moze sknocic w tym domu, bo jak dotad to co rusz cos jest do naprawy, albo do poprawki i tak do usrania!
Na przyklad dzis w nocy, probowalam uspic Duske, po tym jak zjada butle i juz mi dziecko prawie przysypia a tu nagle bum, lup cos walnelo - lozko sie zarwalo, to znaczy nie do konca, ale oberwalo sie w glowie! Matylda widze, ze przestraszona, ale na szczescie sie nie poplakala - Michal zastygl w bezruchu, ja sie ze smiechu poplakalam, Dusia tez sie ozywila no i sobie mysle nici z nocki, dziecko nie zasnie...
Misiek poszedl po swoj zestaw majsterkowicza i skreca cos, majstruje a Matylda wniebowzieta bo uwielbia grzebac w srubeczkach, wyrywa mi sie z rak chce tacie pomagac(dzielna dziewczynka)
We wszystkim znajdzie motyw do zabawy.
Odkad jestesmy na nowej chacie nie wiem ile przesypiam w nocy, bo Matylda sie budzi, mnie tez, zabieram ja do nas i spi do rana z nami. Dzis w nocy na przyklad nie wiem ktore z nas ja przynioslo do lozka, ale obudzilam sie i byla, skakala juz po mnie, pokazywala dzielnie gdzie mam nos, usta i oczy i to samo na twarzy taty...
Ja nie pamietam, zebym ja przynosila, Michal tez nie - moze sama przyszla o zgrozo!
koniecznie trzeba kupic bramki na schody, zeby nam nie poleciala w dol bo wtedy bedzie nieciekawie!
Wydatkow jest wiecej, ale skad brac?
Kiedy sytuacja sie unormuje? Na razie pod gorke, ale ponoc ku lepszemu....zobaczymy.
Do tego jeszcze pogoda do bani, zimno, wieje, az dziwne, ze jeszcze nie pada...

środa, 3 czerwca 2009

wtorek, 2 czerwca 2009

Dzien Dziecka 2009


Na sam poczatek kilka fotek z przeprowadzki oraz Dzien Dziecka 2009, tak na wypadek zebym nie zapomniala dodac.

Jestesmy juz na nowej bazie, nie jest zle, mogloby byc lepiej, ale to kwestia dopracowania szczegolow mam nadzieje:)

Ciagle jest cos do roboty, ale przeciez damy rade, najwazniejsze, ze Matylda ma swoj pokoj, jest wesola, ma mase miejsca do biegania, uwielbia te swoje wedrowki na trasie salon - kuchnia i kuchnia - salon :)

Ma tez wiecej swobody, bo w salonie wykladzina jest, w korytarzu tez, tylko kuchnia jakas taka utkana plytkami nie pasujacymi do srodka, bardziej na podjazd albo patio, ale co zrobic, tego akurat nie przeskoczymy, chyba ze jakas wykladzine walniemy czy cos...sie zobaczy jeszcze.

Tymczasem pare slow o zaskakujacej pogodzie, no pieknie jest nie ma co. Pogoda nas tak zaskoczyla over the weekend, ze masakra! Jest upalnie, Duska szaleje, chodzi w krociutkich sukienkach, w Dzien Dziecka zaopatrzyla swoje piekne nienaruszone do tej pory kolanka w obtarcia, co tylko dodalo jej uroku:)

Smieszna jest teraz taka, kochana. Gada tym swoim jezykiem czasem zrozumialym czasem mniej...cudo!

Siedze w pracy ale robic sie nie chce bo po dlugim weekendzie czlowiek sie rozleniwil, ale jak mus to mus:)

No to tyle na ta chwile!

czwartek, 28 maja 2009

Rozterki

Kiedy twoj partner jest wkurzony i nic mu nie pasuje, czepia sie kazdego szczegolu, kiedy rozdziela rodzine na: moja-twoja, gdy chce ci sie plakac z bezsilnosci, co robic w takiej sytuacji?

Czy twardo jak zawsze stawic temu czola, nie odzywac sie, choc tyle chce sie wykrzyczec, czy prowokowac dalsza klotnie, czy podawac kolejne argumenty niezrozumiale dla Twojej drugiej polowy, czy moze przytulic, zapytac co sie dzieje skoro taki jest jego stan duszy?
Moze sie cos stalo? Moze w pracy nie wszystko ok a wyladowanie nastepuje w domu?
Czy kiedy zdecyduje sie na kazde partnera warkniecie powiedziec kocham cie - czy wtedy bedzie dobrze? Czy czasem wtedy nie bedzie to oznaczac, ze zgadzam sie i popieram to jak postepuje czy cos robi?
Bo nie zgadzam sie ale kocham go, nie chce kolejnej niezrozumialej awantury...
Przeciez zeby zwiazek byl udany dwie strony musza tego chciec? Trzeba brac pod uwage roznice w wychowaniu, roznice w pogladzie na zycie, roznice w rozumieniu co jest dobre a co zle w danej chwili, roznic mozna znalezc cale mnostwo...niemozliwym jest dobrac identycznych ludzi w pary. Nie ma szans na to, zeby nie bylo zgrzytow, ale trzeba chciec je rozwiazywac.

Tak sie zdenerwowalam, ze ponownie serce chce sie przedrzec przez gaszcz zyl, tkanek, miesni, warste skory i wyskoczyc na zewnatrz - chce krzyknac - SPOKOJ! CISZA!!!

Nie potrafie sie uspokoic, ide zrobic sobie melisse z gruszka, pomaga mi!

Glowa mi peka, mysli buszuja po komorkach, mam chaos w mozgu.
Kocham, chce kochac dalej i chce byc kochana...czy to tak duzo?

poniedziałek, 25 maja 2009

Przeprowadzka

Dzis planujemy przewiezc czesc rzeczy na nowa baze! Jestesmy wyczerpani pakowaniem, a nawet jeszcze nie skonczylismy - m a s a k r a ! Az trudno uwierzyc ile rzeczy mozna nagromadzic w jednym miejscu, przeciez nie mieszkamy tu az tak dluuugo...3 lata...

Najgorsze sa te nasze pierdolki, bo zarowno ja jak i Misiek lubimy...oj tak i ksiazki i plyty i filmy....i ''ejndzele'' Michala, co po chacie calej porozkladane byly, i moje kule sniezne na ktore miejsca nie bylo i juz dawno w ciemnym hotpressie schowane czekaly na swiatlo w tunelu :)

Duzo tego ale co my nie damy rady? Ciekawa jestem tylko jak Matylda zniesie ta zmiane, nowe miejsce, nowy juz swoj pokoj, nie ma sie co martwic na zapas, bedzie pewnie w szoku na poczatku, ale sie przyzwyczai.

A teraz juz koncze, bo zaraz spadam an lunch, z Miskiem do banku musimy pojechac i do domku na pyszna pomidorowa z bazylia:) Pychotka!!!!

środa, 20 maja 2009

Wyniki

Dzis z rana ponownie do szpitala, oddac monitor i dowiedziec sie, ze wyniki mam super. Nie widac nadcisnienia, moze lekki syndrom bialego fartucha, ale to wiele osob ma, nie przejmuje sie tym.

Hurra! Mialam szczescie, ze znalazlam sie w 1% grupie osob, ktorym wykrywaja przyczyne nadcisnienia! Bo wiekszosc osob ma nadcisnienie, ale nie wie dlaczego...a ja nie biore nawet lekow!

Saczac melisse, ktora pomaga na moja dusze, uspokaja, wycisza zastanawiam sie...

Relaksuje sie autogenna metoda Schultza - pomaga!

Na moje skolatane serce jest pewnie dlagnoza - nerwica :(

Misiek mowil, ze mozliwe, tez mial, przechodzil wiec wie co czuje i wspiera jak moze - dobrze, ze jest oparciem! Kochany...

No a ja musze pozytywnie myslec, fajki juz wlasciwie odstawilam, kawe tez, alkohol sporadycznie pije, wiec teraz tylko sport jakis, i pozytywne myslenie no i moze jakies ziolowe tableteczki, co by sie nie uzalezniac i nie truc medykamentami...

Przeciez zycie jest piekne, trzeba P O Z Y T Y W O W ! ! !

wtorek, 19 maja 2009

Cisnieniomierz

Jestem w pracy i zajadam sie rodzynkami w czekoladzie, przepisuje stara umowe na nowa chate, tak na wypadek jakby nasi nowi landlordzi nie mieli, bo jacyc tacy zakreceni sie wydaja, jeszcze ja to rozumiem bo w ciazy jest to moze miec jazdy, ale on...no coz tak na wypadek tworze umowe, zeby nie bylo, ze nie bedziemy nic podpisywac!

Wczoraj byl u nas nasz stary poczciwy landlordzik i powiedzielismy mu o wyprowadzce, przyjal niezle w sumie to nas zaskoczyl. Moze to nasza passa - jak na gieldzie, trzeba sie tego trzymac.
Oby jak najdluzej...

No i co pol godziny mnie sie tu cisnieniomierz wlacza i pompuje to powietrze w rekaw, ja zastygam na chwil pare i jest ok:) Mam nadzieje przynajniej, ze jest ok...
Jutro sie dowiem jak pojade oddac cisnieniomierz!

Tymczasem, tesknie do ladnej pogody, kiedy to bedzie mozna cos po pracy porobic, na spacery pojezdzic, pobiegac, cokolwiek....

Koncze juz bo musze jeszcze troche popracowac!

poniedziałek, 18 maja 2009

Popaprany poniedzialek

Przyjechalam do pracy normalnie na 9, ale nie ma ''Halinki'' bo na urlop 2 tygodniowy pojechala, wiec sama siedze na recepcji...

Ber zawiozla mnie na 14 do szpitala, bo mezu memu sie nie udalo...
z y c i e !!!

A w szpitalu po tak dlugim czekaniu, wreszcie wzieli mnie do sali i przez pomylke chcieli kolonoskopie zrobic zamiast gastroskopii - no halo! Jak tak mozna sie pomylic!
Ja sie pytam, po jaka cholere mam sie od pasa w dol rozebrac, skoro ja mam miec kamerke przez gardlo do zoladka wkladana? No po co? po co?

Skapneli sie, przyszedl moj profesor i zczail ze to pomylka i przestawili lozko, no i sie zaczelo - masakra nic przyjemnego! Balam sie ale ja to juz taka panikara jestem, dalo jakos rade. Wzial 3 wycinki jakies z tego co widzialam i sie okaze czy to rakowe, czy co...na razie staram sie nie panikowac!

Tymczasem jestem juz w pracy, zjadlam goracy kubek, kuleczke rafaello i 2 zelki.

Nie palilam i pewnie juz palic nie bede:) Oby - sama za siebie trzymam kciuki!
Jutro rano jade do szpitala odebrac 24h monitor cisnienia - zobaczymy co mi to wykarze!

Tymczasem....niebawem do domu, a tam trzeba bedzie landlordowi powiedziec, ze juz na bank sie wyprowadzamy i trzeba bedzie powalczyc o depozyt cos czuje, ale zobaczymy, moze nam da wiecej niz przypuszczamy.

No i w Dzien Mamy na nowa chatke sie przeprowadzamy, juz sie nie moge doczekac, ale troche mnie przeraza ta przeprowadzka, smutno mi normalnie...powodem jest to, ze ta nasza chatka co w niej teraz mieszkamy juz sie konczy...czyli jakis rozdzial za nami, taki dosc istotny, bo wiele sie w tym domu wydarzylo! Ach te nieuniknine zmiany...

czwartek, 14 maja 2009

Urodziny Pablita

Wczoraj bylismy u Pablita na urodzinach, posiedzielismy, cistkami sie objedlismy, co niektorzy po drinku wypili i na baze wrocilismy. Duska nie spala w ogole, zasnela dopiero po wypiciu kolejnej butli mleka, za to obudzila sie w nocy i spala z nami do rana. Kochana nasza...

Wracajac jednak do Pablita a wlasciwie jego chatki, kurde przytulnie tam u niego, koneicznie musimy pomyslec o czyms podobnym, nasza chata jest super, ale po pierwsze za drogo, poza tym najwyzszy czas zmienic otoczenie. Za duzo burakow dookola...
Moze jakies mieszkanko...myslimy nad tym...dosc intensywnie nawet!

Specjalnie dla mojego meza, bo zdziwiony wczoraj sie mnie zapytal, dlaczego jeszcze nie zamiescilam Magdalenhy na blogu, otoz i ona:

wtorek, 12 maja 2009

Pfiu!

Forget from Michael Fragstein on Vimeo.


Wlasnie taki mam dzis humor; czarno - bialy! Siedze, szperam w internecie i martwie sie tym, ile pomyslow mi z glowy ucieka i sie marnuje podczas mojego nic nie robienia!
Czy inni tez sie tak nudza w swoich pracach? Oby nie bo bylo by beznadziejnie!
Wtorek schyla sie ku popoludniowi...niedlugo lunch i potem powrot na pare godzin az do wieczora. Wtedy do domu, moze gdzies sie z Duska pojedzie, dawno na placu zabaw nie bylismy...a slonko swieci, tylko ten wiatr........zimny, przeszywajacy!

poniedziałek, 11 maja 2009

Kobieta

Jak silna musi byc kobieta?
Tak generalnie, o ile silniejsza od faceta?
O ilu rzeczach wiecej niz facet musi wiedziec, myslec i sie martwic?
Juz nawet nie chodzi o rodzenie, comiesieczne miesiaczkowanie, gotowanie, sprzatanie, glowkowanie co trzeba kupic, zeby lodowka byla pelna.

Kobieta to silny stwor, nawet kiedy na stereotypowe, ale jakze prawdziwe ''nie mam sie w co ubrac'' uslyszy, ze przeciez szafa pelna - tak moze i pelna, ale ciuchow, ktore albo za duze, albo za male, albo niemodne - a przeciez kobieta wlasnie dla swojego mezczyzny na diecie, przez mezczyzne zapycha sie czekoladkami i tyje, to dla niego chce byc modnie ubrana - a ciuchy w szafie te same wieszaki od ponad dwoch lat oplakuja...

Ciezkie jest zycie kobiety, czesto chce dobrze a i tak wychodzi ze nie tak jak powinna byla...i co taka kobieta robi, placze w kacie..smutny widok dla tego co zobaczy, bo kobieta zbyt dumna jest, zeby sie tym afiszowac, co to to nie, ona woli sama po cichutku wyplakac sie, otrzasnac i zyc dalej...silniejsza, bogatsza w kolejne doswiadczenie.

Kobieta nie zapomina, ale potrafi zyc ze zranionym sercem, potrafi usmiechac sie szeroko, nawet jesli lzy same cisna sie pod powieke...taka jest wlasnie kobieta!
Ciezko jest zrozumiec owa kobiete, ciezko przejrzec jej mysli, poniewaz mysli ona o milionie rzeczy naraz. Nie ma czasu na oddech, owa kobieta ma niesamowita podzielnosc uwagi, a kiedy przyjdzie taki moment...bo przychodzi niestety, kiedy kobieta pada na twarz ze zmeczenia, to jest wielkie zdziwienie ogolu. Coz to takiego sie stalo? Nie ma wiekszego wspolczucia, nie ma litosci, jest cisza, strach przed tym co bedzie...

..ale kobieta jakto ona, polezy, ale wstanie i znow w system sie wdraza i wszystko od nowa, do kolejnego upadku...

Znam wiele takich kobiet, bardzo wiele...przerazajace!

czwartek, 7 maja 2009

A to co mamy....

Po tygodniowej przerwie w pracy dzis jestem back - o losie z wielkim bolem, siedze i kombinuje co by tu zrobic, zeby do domu pojsc:) Wlasnie Misiek zadzwonil, ze On juz jest wolny i moze jechac, ale ja nie bardzo - bo troche sie tego wszystkiego nazbieralo...hmm...

Caly tydzien u Dusi byla babcia Jagodka, czas spedzilismy wszyscy super, mimo iz na wycieczki zadne nie jezdzilismy, ale pogoda tez do kitu byla. Zreszta nie o to babci chodzilo, przeciez chciala sie nacieszyc swoja pierwsza wnuczka, tak wiec szalenstw zabawowych konca nie bylo. No i nocnik dziecku naszemu kupila :) Taki wypasiony z melodyjka :) Na razie nie wzbudza on Matyldy entuzjazmu, ale malymi kroczkami do celu.

Galeria z pobytu babci do obejrzenia tutaj.

Babcia dzis w nocy wylatuje, my postaramy sie wrocic do normalnosci i jakby nie patrzec do pewnej rutyny - na ktora czesto narzekamy, ale ktorej czasami brakuje.
Bedzie sie trzeba przestawic z pelnej chaty w mniej pelna chate.

Jakis filmik tez wkleje, a moze dwa albo trzy...

Poczytaj mi babciu from kasiablin on Vimeo.


Na wlasnych nogach from kasiablin on Vimeo.


Kwiatki from kasiablin on Vimeo.


No i postanowienie mam wziasc sie za siebie, zaczac ruszac cialo, zeby na lato byc bardziej elastycznym, a nie takim skostnialym czlowiekiem jak teraz.
Poza tym ruch pozytywnie nastawia czlowieka do zycia, a zycie ciekawe jest i trzeba z niego czerpac ile sie tylko da! Poza tym nie wiadomo jakie dlugie, wiec trzeba sie cieszyc kazda dana nam minuta!!!

Wlasnie tak sobie dzis doszlam do wniosku, ze czasami nie doceniamy tego co mamy, jestesmy po wrazeniem tego co robia inni a siebie nie doceniamy. Kurcze, bo nawet jesli troche nudni, to fajni w swej nudzie jestemy. Na przyklad ja, Misiek i Duska, tworzymy fajna rodzine mi sie zdaje - bo tyle rzeczy razem robimy, bo przeciez szanujemy sie, potrafimy niemalze wszystko wspolnie robic i przeciez to jest fajne, a mowia, ze kazde indywiduum powinno miec swoja przestrzen, zeby nie zwariowac, ale co jesli my lubimy dzielic sie swoimi przestrzeniami, bo po co usypiac dziecko na przemian, kiedy mozna wspolnie w trojke na lozku polezec...w przyciemnionej sypialni, spogladac sobie w oczy nad glowa przysypiajacego dziecka, cieszac sie, ze mamy siebie na wzajem.
Albo jak fajnie razem na kanapie polezec, nawet jesli kazde co innego robi, to wciaz obok siebie, czujac dotyk ukochanego. Wspolne spacery, chocby to bylo tylko wyjscie na patio ile szczescia daja nie tylko nam ale przede wszystkim Matyldzie!

Wydaje mi sie, ze powinnismy byc wdzieczni za to, ze dane jest nam ze soba tyle czasu spedzac!

Spogladam sobie za okno i widze, jak deszczowe chmury zawisly nad dolina - ale nie smuci mnie to, bo wiem ze juz za kilka godzin, bede w domu posrod najdrozszych mi osob na swiecie!


A na rozruszanie w te zimne dni, piosenka ktora sprawia, ze nogi same podskakuja!!

wtorek, 28 kwietnia 2009

To juz koniec Carrie, Samanthy, Mirandy i Charlotte :(

Dawno juz nie pisalam, ale nie dlatego, ze zachorowalam na swinska grype, ale dlatego, ze w pracy urwanie glowy a w domu tymczasowo neta nie ma. Mam cala mase zdjec do ''aploldowania'' ale wszystko w domu. Musze zgrac na kompa w pracy i podzialac troche bo nie lubie takich zaleglosci. Jak juz sie za cos brac to calym sercem.
Jeszcze 2 dni i mama przylatuje, juz sie doczekac nie moge, po pol roku zobaczy Duske - SUPER!

Wzielam na te okolicznosc moje ostatnie 3 dni wolne, no bo na co wykorzystam jesli nie na jej przyjazd...

Jeny, prawie zapomnialam, wczoraj skonczylam moj ukochany ''Seks w wielkim miescie'' Chryste, co ja teraz poczne?? Az sie poplakalam na koncu, z dwoch powodow:

- po pierwsze jak przyjaciolki pieknie przywitaly Carrie gdy wrocila z Paryza,
- po drugie, bo dotarlo do mnie, ze to juz koniec, nie ma nic wiecej...

Teraz z wielkim upragneiniem oczekuje drugiej czesci filmu, ale przeciez jej nawet jeszcze nie zaczeli krecic! O losiczku....

Sluchalam dzis caly dzien radia i wpadla mi w ucho jedna piosenka - do posluchania ponizej:

czwartek, 23 kwietnia 2009

Doly i doliny

Jakis taki dolek mnie dzis dopadl, trzyma i nie chce puscic...

Blinek tez lekko zdolowany, na szczescie Matylda jak zawsze wesola, ale ona nie swiadoma jest jeszcze problemow doroslego swiata - szczesciara!

Koniecznie musimy umozliwic Jej jak najdluzsze dziecinstwo, bo jak za szybko czlowiek dorosnie, to ciezko mu sie zapomniec chociazby na chwil pare.

Ponadto ponownie zaczelam czytac ''Blondynke w dzungli'' - POLECAM! Mozna sie zapomniec choc na chwilke i razem z Pawlikowska trzasc sie ze strachu przed, jak to Indianie nazywaja veinte - quatro, czyli ''dwadziescia cztery''. Mowa tu o takiej czarnej mrowce wielkosci kciuka, ktora jak ugryzie doroslego mezczyzne to pozostaje mu tylko tyle godzin zycia. Wiem wiem niebezpieczne, ale z drugiej strony jakie ekscytujace i pozwoliloby zapomniec o rachunkach, ratach i innych oplatach...

Jakas dzis jestem taka bleee...do niczego!

W dodatku glodna, bo nie zdarzylam uszykowac sniadania rano i teraz mam przymusowa glodowke! Oby do lunchu, a wtedy cos sie wymysli.

Tyle na razie, bo nie bede marnowac energii na stukanie w klawiature, kiedy moge sie przeniesc prosto do serca dzungli, tymbardziej, ze szef ma dzis wolne :)


Wlasnie mi Misiu przywiozl do pracy Teatralnego i paczke fajek, bo przyszla paczka od jego mamy. Jak dobrze...jaki dobry wafelek :) Mniam...

Wywalilam ''bonsai'' bo po obcieciu jego pieknych lisci, umarlo! Musialam sie pozbyc pieknego prezentu od Misia! Dupa dupa!

poniedziałek, 20 kwietnia 2009

Znowu to samo


Sa takie dni kiedy czlowiekowi sie nic nie chce! Zero energii, zero checi na cokolwiek! Tak bylo ze mna dzis, na szczescie dzien sie juz konczy - przynajmniej czesc w pracy, teraz tylko do domu, pobawic sie z Dusia i moze odrobina relaksu... ...oj, oj, oj... ...chyba nie bedzie relaksu, bo przeciez mam cala gore prasowania!!

O losie...jak ja nie lubie prasowania, nie lubie tez poniedzialkow...

W zwiazku z tym moze, sobie daruje dzisiejsze prasowanie i....a zobacze jeszcez. Taka jestem dzis zamotana, taka jakas wnerwiona, znam przyczyne, ale nawet nie bede o niej wspominac, chyba kazdy ma prawo do bycia wkurzonym, nie?

Tymczasem, wczoraj w wolnej chwili zamiescilam kolejne dwie galerie w moim albumie:
pierwsza z nich jest z 18 kwietnia i zawiera zdjecia Duski na jej pierwszym rowerku, oraz kilka zdjec z pozniejszego spaceru. Druga galeria z 19 kwietnia jest uwiecznieniem leniwego, niedzielnego popoludnia Dusi z mama :)

W zwiazku z tym, ze pogode mamy super, spedzamy z nia kazda mozliwa chwile na dworze, na placu zabaw - super jest - oby wiecej takich dni!


piątek, 17 kwietnia 2009

Lunapark

Dzien zaczal sie od tego, ze Misiek zawiozl mnie do szpitala na spotkanie z lekarzem, ktory mial sprawdzic co mi moglo byc, skoro mialam klucie w boku. Zrobiono mi usg nerek i na szczescie wszystko ok. To klucie wzielo sie pewnie stad, ze jestem dopiero tydzien po zabiegu, i jakby nie patrzec mam obce cialo w tetnicy, trzeba czasu, zeby wszystko sie unormowalo...chyba.

Nie o tym jednak chcialam pisac:

poniewaz wczoraj bylo tak ladnie, postanowilismy, ze zaraz po mojej pracy pojedziemy do lunaparku bo ponownie zawital w Cork.
Pelni dobrej energii, podekscytowani, radosni zblizalismy sie do celu...

Radosc nie trwala dlugo - Matylda na widok a bardziej pod wplywem krzykow ludzi dookola, BARDZO glosnej muzyki i calego tego zamieszania rozplakala sie i nie moglismy jej uspokoic. Na rekach zle, w wozku jeszcze gorzej, sama chodzic nie chciala - m a s a k r a !

Zrobilismy tylko szybka rundke dookola, kupilismy jakies losy w nadziei na wygrana jakiegos ogromnego pluszaka - niestety bez wiekszego powodzenia i pozostalo nam tylko podziwiac kolorowy lunapark za naszymi plecami.

Pojechalismy do pobliskiego parku, zeby chociaz pospacerowac z Duska - a tam to juz inna historia, Matyldziok usmiechniety, szczerzyla zeby do kaczek i ptakow, calowala tate na zawolanie! Zachwycala sie kazda lawka! Cudowne dziecko...

dlatego...

dlatego, postanowilismy raz jeszcze udac sie do lunaparku, zeby chociaz ciocia na czyms sie przejechala. Plan byl taki, wchodzimy, idziemy do celu, ciocia kupuje bilet, siada, jedzie, wraca, spadamy na chate.
Plan praktycznie w 100% wykonany, po drodze jeszcze tylko gralismy we wszystko co popadnie, zeby wygrac jakiegos pluszaka dla Dusi!

Udalo sie cioci, nic wielkiego, ale dla Dusi to bedzie cos specjalnego, bo ma swojego pierwszego miska z lunaparku!

A tutaj galeria z lunaparku i speceru.

środa, 15 kwietnia 2009

Ziewamy ziewamy

No bo jak tu nie ziewac skoro polozylismy sie spac okolo 3 nad ranem, a chwile potem Duska sie obudzila i pelna energii, z usmiechem na twarzy zaczela swoje nocne harce?
I gadac jej sie zachcialo...no i wez tu z dzieckiem nie pogadaj, skoro ma tyle do powoedzenia...ja tez jej powiedzialam, ze za 3 godziny do pracy ide, ale to nie pomoglo zbyt wiele, dlatego butelka cieplego mleka, szybka bajka, troche spiewu i zasnelam...a Matyldziok pomiedzy nami - nad ranem perzelozylam ja do lozeczka i przymknelam oko na kolejne pol godziny, ale co z tego skoro dzis ziewam - a w pracy tyle do zrobienia. O losie....


Wspinaczka Duski from kasiablin on Vimeo.


Na hustawce from kasiablin on Vimeo.


Sama slodycz from kasiablin on Vimeo.


Z gorki na pazurki from kasiablin on Vimeo.

poniedziałek, 13 kwietnia 2009

I po swietach....




No i minęły już, szybko niczym błyskawica, dla mnie trochę zwariowanie, bo tyle się działo przed. Jestem po zabiegu, jak zwykle panikowałam, ale co miałam nie dać rady - wsparcie rodziny ogromne! Dziękuje Kochani!! Teraz tylko czekam na rezultaty, na razie odstawiłam leki na nadciśnienie i jest nieźle, oby teraz tylko do przodu.

W Wielka Sobotę pojechaliśmy z Dusia na spacer - na pamiątkę kilka fotek. Spacer ten to dla mnie taka forma rehabilitacji, do tego ostatnie zakupy świąteczne - fajne popołudnie.

Samo śniadanie wielkanocne prawie przespaliśmy, ale ostatecznie udało się zjeść razem po jaju, bo przecież potem Michał szedł do pracy. Reszta dnia była pod znakiem zabaw z Dusia (ja się musiałam niestety ograniczać ze względu na przebyty zabieg) Cały dzień to również wyglądanie na Tate - a nóż, widelec skończy wcześniej, no i udało się był w domu 10minut przed czasem - WOW!


Wielkanocne wedrowki Dusi from kasiablin on Vimeo.

Kilka zdjec Matyldy z tego dnia tutaj.

Potem lany poniedziałek praktycznie taki sam, z ta różnica, ze było super ciepło już od rana, dlatego miałyśmy z Dusia piknik na patio - ja miałam kawę z mlekiem, a Matylda swoja herbatkę jabłkowo - miętową. Potem dołączyła do nas Edzia i zabawa trwała dalej, na tyle dobrze, ze zapomniałyśmy o robieniu zdjęć :(

A teraz siedzimy sobie na kanapie, oglądamy ''Will i Grace'' i zbieramy siły, przynajmniej ja, żeby po tygodniu laby znowu iść do pracy...będzie ciężko już to wiem.

wtorek, 7 kwietnia 2009

Kilka slow

Jutro rano jadę do szpitala na angioplastykę....jestem przerażona, wiec nie będę więcej pisać.

M a s a k r a zwyczajnie m a s a k r a !!!

Więcej jak już będę w domu leżeć i się nudzić w łóżku, bo wierze, ze wszystko będzie ok.

Tymczasem borem lasem kolejne zdjęcia Dusi:
składanka oraz fotki z 5 kwietnia 2009.

poniedziałek, 6 kwietnia 2009

piątek, 3 kwietnia 2009

Opieka lekarska w Ire

Wczoraj w czasie lunchu pojechalismy do naszej ''dzipi'', zeby obejrzala nasze dziecko, bo przeciez ewidentnie chore...przelewa sie przez rece, z nieustajaca goraczka walczymy Paralinkiem (paracetamolem w czopku), brak apetytu, markotna, non stop chce na rece, zero energii - zupelnie nie jak Dusia ktora wszyscy znaja! Na szczescie nasza pani doktor jest ok, nie zdiagnozowala do konca co moze byc Matyldzie, bo za duzo opcji na raz sie nasuwalo, bo albo to po szczepieniach, ale nadzwyczaj za szybko, albo to zapalenie drog moczowych, albo wirus, nazywany 3-dniowa goraczka dzieci, ktore konczy wysypka.
Pani doktor postanowila nas wyslac na izbe przyjec do szpitala, bo raczej potrzebne badania moczu i krwi, zeby miec pewnosc, a antybiotyku nie chciala dawac.

Przyjechalam z pracy a Michal kiedy jeszczew drzwiach bylam mowi do mnie, ze jednak trzeba jechac do szpitala, no wiec spakowalismy Matylde, bo ona najwazniejsza, a wiedzielismy, ze to potrwa kilka godzin. Po tym jak w recepcji, Matylda musiala przebywac wsrod pijanych meneli, bo noga boli, a tu co innego, mialam wnerwa, ale na szczescie szybko nas pigula wziela do srodka, i wywiad szczegolowy przeprowadza, sprawdza poziom tlenu we krwi oraz cisnienie. Wszystko w normie, zapisuje dane. Kazala poczekac, cierpliwie czekamy, na szczescie Matylda zafascynowana nowym miejscem troche sie uspokaja. Za chwil pare ta sama pigula mowi, ze przyklei Dusi woreczek, zeby do niego dziecko sikalo. No i Duska pewnie by sikala, gdyby tamta prawidlowo go zalozyla o czym mielismy sie dowiedziec dopiero po 2 godzinach!

Wreszcie slyszymy Matilda Blin - jaka qrwa Matilda, przeciez wyraznie, jak byk napisane MATYLDA!!!
Oglada ja, sprawdza ten sam poziom tlenu we krwi, to samo cisnienie, po co???? Matylda na granicy wytrzymalosci, zaglada do uszu, gardla, sprawdza wezly chlonne, osluchuje, przeprowadza nie mniej szczegolowy wywiad z nami, po czym mowi, ze zaraz przyjdzie pediatra! No to ja myslalm, ze to wlasnie byl pediatra!!!
Udajemy sie do poczekalni dla dzieci, a tam duzo ludzi sie zrobilo i do tego ten sam wczesniej wspomniany pijak oglada tv podparty na ''balkoniku'' pomagajacym chodzenie. Patrze na niego krzywo, nawet nie zauwaza, ale pomalu celuje do wyjscia! Zamykam za nim drzwi, przeciez nie bedzie mi tu powietrza dziecka mojego zatruwal w poczekalni dla dzieci!!!

Wreszcie Matylda wywolana przez pania pediatre - idziemy!
No i kto zgadnie co dalej, szczegolowy wywiad, poziom tlenu we krwi, uszy, gardlo, sprawdza wysypke, ktora zaczela sie pojawiac na Dusi....chwila...WYSYPKA!
Przeciez nasza ''dzipi'' mowila, ze jak sie pojawi wysypka to dobry znak, bo przynajniej bedzie wiadomo co jest mlodej. Chcialoby sie rzec hurra....ale moze lepiej nie. Poczekajmy co powie, jak sie podczas przeprowadzania szczegolowego wywiadu, okazala mila pani pediatra, oczywiscie, woreczek do moczu trzeba nowy.............QRWA! A nie mowilam!

Podejrzewa, ze to wirus, ale musi wykluczyc, ze to cos z nerkami ale do tego potrzebna probka moczu, wiec czekamy az pigula jakas przyjdzie i zalozy nowy - 10 minut...20 minut...30 minut...a przeciez Matylda jeszcze musi nasikac, co robi podczas tej choroby nie tak czesto jak zwykle!

Wreszcie wchodzi to tego gabinetu jaka inna pigula, nie do nas, ale nie wytrzymuje i mowie, zeby mi dala ten woreczek ja sama memu dziecku go przykleje! Nie ma problemu, chyba nawet na reke im to. Po jakich kolejnych 10 minutach przychodzi wlasciwa pigula, ale zaskoczona jak powiedzialam, ze juz sama jej ten woreczek przykleilam, idziemy do znajomej poczekalni.

Dusia sikaj, Dusia sikaj, dajemy jej chlebka, z nadzieja ze choc troche podje, moze popije herbatka i siusiu bedzie, jakas dziewusia obook haftuje ze masakra, wydaje przy tym takie dzwieki, ze Matylda z zainteresowaniem sie przyglada :) Ale przynajmniej zagapiona wcina sporo kanapki, super bo ostatnio malo jadla!

Michal mowi, ze idziemy sprawdzic, moze juz nasikala, przeciez nie bedziemy czekac az pigula sobie o nas przypomni...

JEST - pol woreczka! Sama odkleilam woreczek, nie czekajac na nikogo, bo wiem juz z doswiadczenia ze nie ma sensu, zanioslam to do pokoju pielegniarek. Tam pigula sprawdzila i po 2 minutach powiedziala, ze wszystko ok z moczem, pediatra powiedziala ze mozemy do domu jechac! HURA!

Po 3,5 godzinach spedzonych w szpitalu, mozemy jechac.

M a s a k r a !!!

Teraz do samochodu, tata zaspokaja glod nikotynowy, placimy za parking, zmiana w trzymaniu corki, mama zaspokaja glod nikotynowy, jedziemy do bramki - nie ma bileciku parkinkowego, tata zaplacil, ale biletu nie wzial. Dusia marudzi, zmeczona, tata szuka biletu po parkingu, nie ma, trzeba dzwonic po ochrone!

Na szczescie, oni uwierzyli, ze zaplacilismy i wypuszczaja nas bez pytan...

W domu, wreszcie cos do jedzenia, bo od skromnego krupniku w poludnie, nie jedlismy nic.

Dzis Matylda nie ma goraczki, nadal lekko senna, ale pewnie zmeczona po tych wszystkich dniach i do tego przygodach z Irolska sluzba zdrowia! No i ma wysypke...a to tym razem ponoc dobrze! Jeszcze dla pewnosci bede dzwonic do naszej polskiej ''dzipi''

Weekend sie zaczyna, dzis padalo, ale moze sie wypogodzi i uda sie cos zrobic!

środa, 1 kwietnia 2009

Sny

Skad sie biora sny? Takie sny jak moj dzisiejszy? Totalny odjazd jakis...roztrzesiona sie obudzilam, zaplakana, podczas samego snu probowalam plakac, ale jakos lzy nie lecialy, dopiero jak zdalam sobie sprawe z tego, ze faktycznie snilam, bo poczatkowo byly watpliwosci z racji realistycznych scen, zaplakalam z calego serca! Szlochalam nie wiem czy z radosci, ze to nie real, a moze dlatego, ze zdalam sobie sprawe z potegi uczuc - nie wiem sama, ale oczyscilam sie. Tylko, ze na sama mysl o tym, az mi sie serce kraje! Boje sie zasypiac...




Do tego Duska goraczkuje, nie wiemy czy to reakcja na szczepionke, czy moze jakis wirus. Bidulka ospala jest, zaplakana ach...serce mi sie kraje na sama mysl! W lunch sie poplakalam, bo jak patrze na Matylde taka oslabiona to mi sie strasznie przykro robi i sil nie mam, zeby byc twarda. Michal zadzownil do naszej ''dzipi'' o porade, bo ja nie bylam w stanie. A teraz zaraz do laryngologa mnie brat zawiezie, zeby Michal mogl od razu po pracy do domu jechac. Do naszej ukochanej coreczki!

A taka byla malutenka i bezbronna jak sie urodzila...





wtorek, 31 marca 2009

Pomysly

Dzis sie dowiedzialam, ze kolezanka ze studiow otworzyla cos wspanialego, Akademia Rozwoju Dzieci '' Motylek'' w Bydgoszczy, ale jej zazdroszcze pomyslu! Super sprawa taka Akademia...mi rowniez kiedys tam marzylo sie otworzyc cos podobnego, ale jakos sil i checi chyba rowniez zabraklo na wykonanie! Moze zabraklo tez grona wsparcia! Teraz kiedy wiem, ze planujemy powrot do kraju, moze uda sie cos podobnego otworzyc, tylko w innym miescie. Oczywiscie nie chcialabym sciagac pomyslu od Niej, ale przeciez chodzi tu o rozwoj dzieciaczkow - wiec moze by dalo rade cos podobnego, blizniaczego...musze sie nad tym zastanowic.

Wczoraj w wolnych chwilach w pracy przygotowywalam kilka zdjec z mojego sluzbowego laptopa i zrobilam taka malusia skladanke - do wgladu tutaj.

A teraz znow do pracy, zastepuje dzis nieobecna kolezanke wiec mam co robic.

Ciekawe jak Duska dzis sie bedzie zachwowywac, ale wczoraj dala najpierw popalic cioci, non stop plakala bez powodu, no i potem nam rowniez, nie chciala zasnac, oczy przymkniete ze zmeczenia, ale co chwila budzila sie z takim rykiem, ze masakra! Posmarowalismy jej dziasla zelem, bo chyba znowu jej zabki wychodza...

Tymczasem, borem lasem...

Kilka informacji na temat skladnikow dobrej diety, zwlaszcza teraz kiedy wiosna za oknem...

Podstawą zdrowego odżywiania w tym okresie jest zachowanie proporcji między poszczególnymi składnikami pożywienia. Białko, węglowodany, tłuszcze, błonnik, witaminy oraz składniki mineralne są nieodzowne dla prawidłowego funkcjonowania organizmu. Należy unikać cukrów prostych i tłuszczów zwierzęcych, a węglowodany i białko spożywać w proporcjach 2:1. Zbawienne okaże się również ograniczenie spożycia soli, zwrócenie uwagi na spożywanie większej ilości błonnika oraz zwiększenie produktów jedzonych na surowo, ponieważ podczas gotowania wiele substancji traci wartości odżywcze. Dlatego w tym okresie szczególnie polecamy ogromny wachlarz tzw. nowalijek, które z pewnością wzbogacą naszą dotychczasową i ubogą w witaminy, zimową dietę.

Rzodkiewka - zawiera wiele witamin i minerałów, dzięki niej zapobiegamy pojawianiu się zmarszczek i wypadaniu włosów.

Szczypiorek - poprawia przemianę materii w organizmie, zawiera karoten, mikroelementy, witaminy. Działa także bakteriobójczo.

Sałata - zawiera wiele błonnika wspomagającego odchudzanie. Łagodzi objawy cukrzycy, oczyszcza i odświeża organizm.

Pietruszka zielona - w jej skład wchodzą minerały, kwas pantotenowy, kwas foliowy (bardzo ważny dla kobiet w ciąży), witamina C. Osoby mające kłopoty z niemiłym oddechem mogą żuć zieloną pietruszkę, łagodzi objawy nieświeżego oddechu.

Kolejny nieodłączny element diety to owoce. Zawierają bogactwo witamin, składników mineralnych, węglowodanów oraz błonnika. Surowe owoce mają w stosunku do wagi najwyższą naturalną zawartość błonnika, a także najwyższą wartość odżywczą. Należy je spożywać głównie na surowo, są wtedy nie tylko najsmaczniejsze, ale również dzięki zawartości glukozy i fruktozy - stanowią idealne źródło energii. Każdy owoc, oprócz uniwersalnych korzyść, ma również dodatkowe walory.

Ananas - miąższ ananasów zawiera około 10-15% węglowodanów (połowę stanowi sacharoza, resztę - glukoza i fruktoza). Po wysuszeniu, ilość węglowodanów wynosi 70%. W świeżym ananasie znajduje się 12- 40 mg/100 g witaminy C. Zawiera także witaminę A, witaminy z grupy B, wapń, żelazo oraz bromelinę - enzym rozkładający białko (ułatwia trawienie pokarmu). Świeże owoce i sok ananasowy mają znaczenie lecznicze przy niestrawnościach i słabym wydzielaniu soków trawiennych. Korzystnie też działają na nerki, naczynia wieńcowe i serce. Pomocne także może być spożywanie ananasa przez osoby ze schorzeniami wątroby.

Grejpfrut - Owoc zawiera 7% węglowodanów, 1% kwasu cytrynowego, witaminy z grupy B oraz witaminę C. W miąższu występują karoteny (głównie - likopen), a także gorzki związek - naryngina. Związek ten jest odpowiedzialny za gorzki smak owocu, ale także za jego działanie lekko przeczyszczające, wspomagające przemianę materii.

Melon - owoc należący do rodziny dyniowatych, jest bardzo smacznym źródłem wielu cennych składników żywieniowych, między innymi potasu, beta karotenu i witaminy C. Dzięki tym składnikom melon działa moczopędnie, reguluje ciśnienie krwi, wzmacnia serce i reguluje trawienie. Oprócz tego doskonale gasi pragnienie, zawiera przeciwutleniacze, a przy okazji nieco obniża za wysokie stężenie cholesterolu.

Spożywanie pięciu porcji owoców i warzyw w ciągu dnia jest jak najbardziej wskazane. Jednak dobra dieta to taka, która będzie dostarczać naszemu organizmowi wszystkiego co jest nam potrzebne dla prawidłowego funkcjonowania. Dlatego nie możemy ograniczać się wyłącznie do dwóch jej elementów. Nasz organizm potrzebuje energii, a jego źródłem są tłuszcze obecne w mięsie, rybach. Spożywanie ich trzy razy w tygodniu w zupełności wystarczy, aby pokryć zapotrzebowanie na żelazo i białko. Zaleca się przyrządzanie chudych mięs, takich jak mięso z kurczaka czy indyka, a produkty z białej mąki czy oczyszczony ryż, zastąpić produktami pełno zbożowymi, jak np. gryka czy proso. Również regularne spożywanie ryb, przynajmniej raz w tygodniu, jest szczególnie polecane ze względu na zawarte w nich wysokowartościowe białka, wielokrotnie nienasycone kwasy tłuszczowe (Omega 3) oraz witaminy D oraz B12. Poza tym ryby morskie zawierają cenny dla zdrowia jod. Oprócz tego, dietę należy uzupełniać dużą ilością płynów. Codzienna dawka to co najmniej 2 litry płynów. Woda mineralna niegazowana świetnie oczyści nasz organizm, a soki owocowe zaopatrzą go w składniki mineralne i witaminy. Nieoceniona dla nas jest zielona herbata. Usuwa zmęczenie, ułatwia trawienie i oczyszcza organizm z toksyn.

No nic koniec na dzis.

sobota, 28 marca 2009

Karty na stół




Sącząc sobie czerwone wino masa myśli przychodzi do głowy...

Rozpocznę chyba szybko od tego, ze Dusia zaczęła nam chodzić - o rety rety chowajmy taborety :)

Czasami zatacza się jeszcze w stylu pijaka, ale ogólnie robi niesamowite wrażenie taki MAŁY CZŁOWIEK, którego cieszy każdy kolejny krok wykonany w kierunku bliżej nieokreślonym.

Do tego dziś zmieniamy czas...godzina do przodu w ciągu dnia, ale mniej snu - nie robi chyba, bo przecież szkoda czasu na sen...

Przyglądam się jak Michał gra ze szwagrem w pokera - siostra jest krupierem. Po przegraniu wszystkich żetonów zajęłam się pisaniem - sprawia mi to ogromna przyjemność. A oni nadal dają czadu kilka zdjęć na pamiątkę.

Dzisiejszy dzień przebiegał pod hasłem: pranie - coś co tygryski lubią najbardziej, bo na serio uwielbiam zapach świeżego prania schnącego na wietrze! Ach...aż się rozmarzyłam...



Tak teraz podróżuje w swojej pamięci i próbuję znaleźć muzykę która mi zapadła w pamięci stad liczne okienka z YouTube :)


No i póki pamiętam polecam wszystkim Mrs. Swan :)

Moze i trochę chaotycznie, ale tutaj kilka zdjęć Duski z Jej kąpieli :)


Tymczasem dalej delektuje się krwistym napojem i pójdę zapalić, nawet jeśli to szkodzi mojemu samopoczuciu, mam ochotę! Dlaczego sobie odmawiać...?

Chyba czas spać bo przecież rano Kubica...

piątek, 27 marca 2009

Bo kocham Cie.....

Dla mojego Meza ...



A to cos dla znerwicowanych...

Relaksacja metodą Schultza

Trening autogenny - odczuwanie masy ciała
Pierwszy etap treningu autogennego metodą Schultza to odczuwanie masy ciała. Polega on na wywoływaniu, drogą autosugestii, wrażenia ciężkości w poszczególnych częściach ciała i prowadzi do stopniowego rozluźnienia, aż do osiągnięcia stanu zupełnego bezwładu. Przed rozpoczęciem treningu ćwiczący rozluźniają ubranie i przyjmują wygodną pozycję - na początek najlepiej leżenie na plecach. Ćwicząc utrzymuje ciało w bezruchu, starają się również zwolnić i wyregulować rytm oddychania. Kolejny etap to przygotowanie umysłu, czyliosiągnięcie "wewnętrznej ciszy", całkowitego spokoju psychicznego. Można tego dokonać poprzez odwrócenie uwagi od wszelkich bodźców z otoczenia, zaniechanie myślenia o problemach i codziennych sprawach, a w końcu przez wyłączenie wszelkich myśli nie dotyczących treningu. Nie zawsze będzie to możliwe, gdyż stany lękowe, czy niepokój stanowią jedno ze wskazań do tej terapii. Należy jednak stworzyć ku temu jak najlepsze warunki. Stan wyłączenia się z otoczenia i wzmożenia wewnętrznej kontroli przyspiesza np. wpatrywanie się w jakiś drobny błyszczący przedmiot i koncentrowanie na tej czynności całej uwagi.

Dążąc do zminimalizowania wpływu otoczenia na ćwiczącego powinniśmy zadbać o pomieszczenie do treningu - dobrze przewietrzone, bez zbędnego oświetlenia i o odpowiedniej temperaturze powietrza. Jest sprawą bardzo ważną, żeby ćwiczący odczuwali komfort termiczny, gdyż zimno powoduje napinanie się i uniemożliwia rozluźnienie ciała. Kolejnym czynnikiem do wyeliminowania jest hałas oraz wszelkie dźwięki z zewnątrz. Ćwiczący powinni słyszeć tylko polecenia prowadzącego, którym jako podkład towarzyszyć może spokojna, relaksacyjna muzyka, dobrana wcześniej do danej grupy. Do treningu indywidualnego muzykę wraz z instrukcjami można nagrać na taśmę. Ponieważ treningu nie powinno się przerywać zwracamy uwagę, żeby nic nie zakłócało przebiegu całego cyklu. Jest to istotne zwłaszcza w szkołach, gdzie może nas zaskoczyć dzwonek, czy nagłe wejście kogoś z zewnątrz. Gwałtowne przerwanie treningu niweczy osiągnięte efekty i może negatywnie wpłynąć na ćwiczących. Pamiętamy więc o zapewnieniu im poczucia bezpieczeństwa i komfortowych warunków do uczestniczenia w terapii.

Na początku zajęć instruujemy uczestników, żeby uważnie i głęboko wsłuchiwali się w polecenia prowadzącego, przyjmując je jak własne słowa i starając się kierować koncentrację na części ciała, o których mowa. Żeby ułatwić ćwiczącym to zadanie głos prowadzącego powinien być matowy i monotonny, a poszczególne instrukcje powinny być podawane w równych odstępach, płynnie, spokojnie, "usypiająco". Umożliwia to uczestnikom wejście w stan kontroli myślowej nad własnym ciałem i jego pełne rozluźnienie.

Powtarzanie formuły rozluźniającej powinno następować w określonej kolejności - kończyny górne, szyja, głowa, tułów, kończyny dolne. Zaczynamy zawsze od kończyny wiodącej (np. prawej ręki u praworęcznych), następnie przechodzimy do drugiej, po czym powtarzamy formułę dla obu kończyn razem. Dotyczy to również nóg.

Przed formułami rozluźniania i odczuwania ciężaru ciała stosujemy zawsze polecenia wstępne wyciszające ćwiczącego i zwracające jego uwagę do wnętrza ciała. Instrukcje rozluźniania poszczególnych części ciała przeplatamy formułą dotyczącą oddychania, ma ono bowiem istotny wpływ na poziom relaksu ćwiczącego. Formułę odnoszącą się do całego ciała, stosowaną na końcu cyklu odczuwania masy powtarzamy kilka razy.

Po zakończeniu relaksu przywracamy napięcie mięśniowe poprzez odpowiednie komendy, którym towarzyszą ruchy poszczególnymi częściami ciała. Głos prowadzącego staje się coraz głośniejszy i coraz bardziej energiczny. Pamiętamy o formułach utwierdzających w uczestnikach spokój, odświeżenie i dobre samopoczucie.

Przykładowe polecenia stosowane w treningu autogennym

1. Osiąganie spokoju wewnętrznego
- Leżę wygodnie, Bardzo wygodnie
- Zamykam oczy
- Rozluźniam wszystkie mięśnie
- Oddycham lekko, równo, spokojnie
- Wszystko staje się mało ważne
- Odległe i obojętne
- Nie myślę o niczym
- Odczuwam spokój, głęboki spokój
- Zagłębiam się w łagodną ciszę

2. Rozluźnianie mięśni szkieletowych - odczuwanie masy ciała
- Rozluźniam prawą rękę
- Moja prawa ręka staje się ciężka, coraz cięższa
- Jest już tak ciężka, że nie mogę nią poruszyć
- Moja prawa ręka rozluźnia się
- Rozluźniam lewą rękę
- Moja lewa ręka staje się ciężka, coraz cięższa
- Jest już tak ciężka, że nie mogę nią poruszyć
- Moja lewa ręka rozluźnia się
- Rozluźniam obie ręce
- Moje obie ręce stają się ciężkie, coraz cięższe
- Są już tak ciężkie, że nie mogę nimi poruszyć
- Moje obie ręce rozluźniają się
- Oddycham lekko, równo, spokojnie
- Rozluźniam kark i szyję
- Moja szyja i kark stają się ciężkie, coraz cięższe
- Są już tak ciężkie, że nie mogę nimi poruszyć
- Moja szyja i kark rozluźniają się
- Rozluźniam głowę i twarz
- Moja głowa i twarz stają się ciężkie, coraz cięższe
- Są już tak ciężkie, że nie mogę nimi poruszyć
- Moja głowa i kark rozluźniają się
- Oddycham lekko, równo, spokojnie
- Rozluźniam klatkę piersiową
- Moja klatka piersiowa staje się ciężka, coraz cięższa
- Jest już tak ciężka, że nie mogę nią poruszyć
- Moja klatka piersiowa rozluźnia się
- Rozluźniam brzuch
- Mój brzuch staje się ciężki, coraz cięższy
- Jest już tak ciężki, że nie mogę nim poruszyć
- Twój brzuch rozluźnia się
- Oddycham lekko, równo, spokojnie
- Rozluźniam plecy
- Moje plecy stają się ciężkie, coraz cięższe
- Są już tak ciężkie, że nie mogę nimi poruszyć
- Moje plecy rozluźniają się
- Rozluźniam tułów
- Mój tułów staje się ciężki, coraz cięższy
- Jest już tak ciężki, że nie mogę nim poruszyć
- Mój tułów rozluźnia się
- Oddycham lekko, równo, spokojnie
- Rozluźniam miednicę
- Moja miednica staje się ciężka, coraz cięższa
- Jest już tak ciężka, że nie mogę nią poruszyć
- Moja miednica rozluźnia się
- Rozluźniam prawą nogę
- Moja prawa noga staje się ciężka, coraz cięższa
- Jest już tak ciężka, że nie mogę nią poruszyć
- Moja prawa noga rozluźnia się
- Moja lewa noga staje się ciężka, coraz cięższa
- Jest już tak ciężka, że nie mogę nią poruszyć
- Moja lewa noga rozluźnia się
- Rozluźniam obie nogi
- Moje obie nogi stają się ciężkie, coraz cięższe
- Są już tak ciężkie, że nie mogę nimi poruszyć
- Moje obie nogi rozluźniają się
- Oddycham lekko, równo, spokojnie
- Rozluźniam całe ciało
- Całe moje ciało staje się ciężkie, coraz cięższe
- Jest już tak ciężkie, że nie mogę nim poruszyć
- Całe moje ciało rozluźnia się
- Oddycham lekko, równo, spokojnie
- Cale moje ciało jest przyjemnie odprężone i bezwładne

3. Zakończenie relaksu w ciągu dnia
- Odczuwam spokój, głęboki spokój
- Ten spokój zostanie we mnie
- Daje mi on siłę i pewność siebie
- Teraz czuję się jak po przebudzeniu ze zdrowego, krzepiącego snu
- Uczucie bezwładu powoli ustępuje i znika
- Poruszam rękami, poruszam głową i tułowiem
- oruszam nogami, poruszam całym ciałem
- Otwieram oczy
- Mam uczucie odświeżenia i rześkości
- Jest mi lekko, jest mi dobrze