czwartek, 28 maja 2009

Rozterki

Kiedy twoj partner jest wkurzony i nic mu nie pasuje, czepia sie kazdego szczegolu, kiedy rozdziela rodzine na: moja-twoja, gdy chce ci sie plakac z bezsilnosci, co robic w takiej sytuacji?

Czy twardo jak zawsze stawic temu czola, nie odzywac sie, choc tyle chce sie wykrzyczec, czy prowokowac dalsza klotnie, czy podawac kolejne argumenty niezrozumiale dla Twojej drugiej polowy, czy moze przytulic, zapytac co sie dzieje skoro taki jest jego stan duszy?
Moze sie cos stalo? Moze w pracy nie wszystko ok a wyladowanie nastepuje w domu?
Czy kiedy zdecyduje sie na kazde partnera warkniecie powiedziec kocham cie - czy wtedy bedzie dobrze? Czy czasem wtedy nie bedzie to oznaczac, ze zgadzam sie i popieram to jak postepuje czy cos robi?
Bo nie zgadzam sie ale kocham go, nie chce kolejnej niezrozumialej awantury...
Przeciez zeby zwiazek byl udany dwie strony musza tego chciec? Trzeba brac pod uwage roznice w wychowaniu, roznice w pogladzie na zycie, roznice w rozumieniu co jest dobre a co zle w danej chwili, roznic mozna znalezc cale mnostwo...niemozliwym jest dobrac identycznych ludzi w pary. Nie ma szans na to, zeby nie bylo zgrzytow, ale trzeba chciec je rozwiazywac.

Tak sie zdenerwowalam, ze ponownie serce chce sie przedrzec przez gaszcz zyl, tkanek, miesni, warste skory i wyskoczyc na zewnatrz - chce krzyknac - SPOKOJ! CISZA!!!

Nie potrafie sie uspokoic, ide zrobic sobie melisse z gruszka, pomaga mi!

Glowa mi peka, mysli buszuja po komorkach, mam chaos w mozgu.
Kocham, chce kochac dalej i chce byc kochana...czy to tak duzo?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz