piątek, 17 kwietnia 2009

Lunapark

Dzien zaczal sie od tego, ze Misiek zawiozl mnie do szpitala na spotkanie z lekarzem, ktory mial sprawdzic co mi moglo byc, skoro mialam klucie w boku. Zrobiono mi usg nerek i na szczescie wszystko ok. To klucie wzielo sie pewnie stad, ze jestem dopiero tydzien po zabiegu, i jakby nie patrzec mam obce cialo w tetnicy, trzeba czasu, zeby wszystko sie unormowalo...chyba.

Nie o tym jednak chcialam pisac:

poniewaz wczoraj bylo tak ladnie, postanowilismy, ze zaraz po mojej pracy pojedziemy do lunaparku bo ponownie zawital w Cork.
Pelni dobrej energii, podekscytowani, radosni zblizalismy sie do celu...

Radosc nie trwala dlugo - Matylda na widok a bardziej pod wplywem krzykow ludzi dookola, BARDZO glosnej muzyki i calego tego zamieszania rozplakala sie i nie moglismy jej uspokoic. Na rekach zle, w wozku jeszcze gorzej, sama chodzic nie chciala - m a s a k r a !

Zrobilismy tylko szybka rundke dookola, kupilismy jakies losy w nadziei na wygrana jakiegos ogromnego pluszaka - niestety bez wiekszego powodzenia i pozostalo nam tylko podziwiac kolorowy lunapark za naszymi plecami.

Pojechalismy do pobliskiego parku, zeby chociaz pospacerowac z Duska - a tam to juz inna historia, Matyldziok usmiechniety, szczerzyla zeby do kaczek i ptakow, calowala tate na zawolanie! Zachwycala sie kazda lawka! Cudowne dziecko...

dlatego...

dlatego, postanowilismy raz jeszcze udac sie do lunaparku, zeby chociaz ciocia na czyms sie przejechala. Plan byl taki, wchodzimy, idziemy do celu, ciocia kupuje bilet, siada, jedzie, wraca, spadamy na chate.
Plan praktycznie w 100% wykonany, po drodze jeszcze tylko gralismy we wszystko co popadnie, zeby wygrac jakiegos pluszaka dla Dusi!

Udalo sie cioci, nic wielkiego, ale dla Dusi to bedzie cos specjalnego, bo ma swojego pierwszego miska z lunaparku!

A tutaj galeria z lunaparku i speceru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz